*oczami Jessici*
-Daleko jeszcze? -spytałam zniecierpliwiona podróżą autem Justina, która trwała już około godzinę.
-Cierpliwości. -odpowiedział z uśmiechem.
To niesamowite, że on zawsze jest taki spokojny i opanowany. Jak on to robi? Po chwili poczułam że auto się zatrzymało. Justin wyszedł, więc zrobiłam to samo.
-To jeszcze nie tu, ale dalej musimy iść na nogach.
-Super. -odparłam sarkastycznie.
-To niedaleko. -zaśmiał się szturchając mnie w ramie.
Postanowiłam już nic nie mówić. Szliśmy trochę pod górę i co chwilę miałam problem z krzakami, ale dałam radę wejść. Gdy weszliśmy na samą górę, moje oczy ujrzały małe jeziorko, a na środku niego była mała wysepka, a na niej jakaś chatka. Sam widok był piękny.
-I jak? -spytał Justin.
-To jest... -nie mogłam się wysłowić. -Wow.
Chłopak odpowiedział uśmiechem.
-Tam jest łódka, przepłyniemy ją na tą wysepkę. -powiedział Justin i poszliśmy w stronę łódki.
Po chwili znajdowaliśmy się na wysepce. Weszłam do środka chatki. Było tu skromnie, ale pięknie. Łazienka, kuchnia, mały salonik i mała sypialnia.
-Podoba Ci się? -spytał nagle Justin.
-Jest pięknie. -wyszeptałam. -Czemu mnie tu zabrałeś?
-Chciałem jakoś Ci wynagrodzić moje zachowanie i pokazać, że nie jestem taki zły. -powiedział patrząc mi w oczy.
Jako odpowiedź lekko się uśmiechnęłam.
Justin złapał mnie za rękę i wyprowadził z domku. Stanęłam na wysepce i podziwiałam widok. W pewnym momencie poczułam ręce Justina oplatające mnie wokół talii od tyłu, a głowę oparł o moje ramie. Rozum mówił żebym kazała mu spadać, ale serce miało zupełnie inne zdanie. Odwróciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam, że jego twarz zbladła.
-Przepraszam Cię na chwilę. -powiedział i szybko pobiegł do domku.
Trochę mnie to zdziwiło, ale postanowiłam poczekać na ławce. Gdy Justina nie było przez 20 minut zaczęłam się martwić i postanowiłam iść sprawdzić, czy wszystko jest ok. Weszłam do domku i zaczęłam się rozglądać. Nigdzie go nie było. Weszłam do łazienki i to co zobaczyłam zdziwiło mnie jeszcze bardziej.
Justin siedział na ziemi oparty o ścianę, miał jeden rękaw podwinięty i wstrzykiwał sobie coś w żyłę. Zdałam sobie sprawę z tego, że to heroina.
-Justin... -powiedziałam cicho błagalnym głosem i uklękłam obok niego. -Zostaw to. -wyszeptałam, ale chłopak mnie nie posłuchał. -Justin! -w końcu krzyknęłam i zabrałam mu strzykawkę z ręki.
Powoli uniósł głowę, żeby na mnie spojrzeć. Jego źrenice były prawie niewidoczne, były wielkości główki szpilki. Justin przechylił głowę w bok i oparł ją o szafkę i zamknął oczy. Spanikowałam. Nie wiedziałam co robić. Postanowiłam zadzwonić do Ashley. Opowiedziałam jej całą sytuację, po jej głosie stwierdziłam, że nie była ani trochę zdziwiona. Powiedziała mi, że Justin musi się przespać.
Nie dałam rady go podnieść, więc przyniosłam poduszkę i koc i ułożyłam go na podłodze w łazience.
Usłyszałam cichy huk, a po chwili do salonu wszedł Justin.
-Jak się czujesz? -spytałam kierując swój wzrok na niego.
-Dobrze. -oblizał usta. -Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że mi pomogłaś. -Justin usiadł obok mnie na kanapie.
-Nie ma za co. Ashley powiedziała mi co zrobić. W ogóle... dlaczego to robisz?
Chyba nie bardzo wiedział jak odpowiedzieć na moje pytanie, bo wbił wzrok w podłogę i siedział chwilę cicho.
-Nie chcę tego robić. Ale uzależniłem się. Zacząłem to robić dawno temu, chciałbym przestać, ale nie potrafię. A na odwyk nie mam zamiaru iść.
-Może powinieneś?
-Zwariowałaś?! -uniósł swój głos, co sprawiło, że odskoczyłam. -Przepraszam... Po prostu nie mam zamiaru iść na żaden odwyk. Teraz i tak zdecydowanie ograniczam, więc jestem na dobrej drodze.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc przytaknęłam głową.
-Może powinniśmy wrócić? -spytał Justin bo chwili ciszy.
-Sądzę, że to dobry pomysł.
Około godziny 20 byliśmy już na miejscu. Ashley od razu przywitała nas pytaniami na temat Justina. To niesamowite jak zżyci są Ci ludzie. Widzę w nich przyjaźń, której ja nigdy nie zaznam. Nawet ja i Zayn nie jesteśmy tak bliskimi i troszczącymi się o siebie jak oni. No właśnie, Zayn... On chciał ze mną spędzić te wakacje. Więc dlaczego wybrałam Justina i jego przyjaciół? Ostatnio nie wiem co się ze mną dzieje.
-To niedaleko. -zaśmiał się szturchając mnie w ramie.
Postanowiłam już nic nie mówić. Szliśmy trochę pod górę i co chwilę miałam problem z krzakami, ale dałam radę wejść. Gdy weszliśmy na samą górę, moje oczy ujrzały małe jeziorko, a na środku niego była mała wysepka, a na niej jakaś chatka. Sam widok był piękny.
-I jak? -spytał Justin.
-To jest... -nie mogłam się wysłowić. -Wow.
Chłopak odpowiedział uśmiechem.
-Tam jest łódka, przepłyniemy ją na tą wysepkę. -powiedział Justin i poszliśmy w stronę łódki.
Po chwili znajdowaliśmy się na wysepce. Weszłam do środka chatki. Było tu skromnie, ale pięknie. Łazienka, kuchnia, mały salonik i mała sypialnia.
-Podoba Ci się? -spytał nagle Justin.
-Jest pięknie. -wyszeptałam. -Czemu mnie tu zabrałeś?
-Chciałem jakoś Ci wynagrodzić moje zachowanie i pokazać, że nie jestem taki zły. -powiedział patrząc mi w oczy.
Jako odpowiedź lekko się uśmiechnęłam.
Justin złapał mnie za rękę i wyprowadził z domku. Stanęłam na wysepce i podziwiałam widok. W pewnym momencie poczułam ręce Justina oplatające mnie wokół talii od tyłu, a głowę oparł o moje ramie. Rozum mówił żebym kazała mu spadać, ale serce miało zupełnie inne zdanie. Odwróciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam, że jego twarz zbladła.
-Przepraszam Cię na chwilę. -powiedział i szybko pobiegł do domku.
Trochę mnie to zdziwiło, ale postanowiłam poczekać na ławce. Gdy Justina nie było przez 20 minut zaczęłam się martwić i postanowiłam iść sprawdzić, czy wszystko jest ok. Weszłam do domku i zaczęłam się rozglądać. Nigdzie go nie było. Weszłam do łazienki i to co zobaczyłam zdziwiło mnie jeszcze bardziej.
Justin siedział na ziemi oparty o ścianę, miał jeden rękaw podwinięty i wstrzykiwał sobie coś w żyłę. Zdałam sobie sprawę z tego, że to heroina.
-Justin... -powiedziałam cicho błagalnym głosem i uklękłam obok niego. -Zostaw to. -wyszeptałam, ale chłopak mnie nie posłuchał. -Justin! -w końcu krzyknęłam i zabrałam mu strzykawkę z ręki.
Powoli uniósł głowę, żeby na mnie spojrzeć. Jego źrenice były prawie niewidoczne, były wielkości główki szpilki. Justin przechylił głowę w bok i oparł ją o szafkę i zamknął oczy. Spanikowałam. Nie wiedziałam co robić. Postanowiłam zadzwonić do Ashley. Opowiedziałam jej całą sytuację, po jej głosie stwierdziłam, że nie była ani trochę zdziwiona. Powiedziała mi, że Justin musi się przespać.
Nie dałam rady go podnieść, więc przyniosłam poduszkę i koc i ułożyłam go na podłodze w łazience.
Usłyszałam cichy huk, a po chwili do salonu wszedł Justin.
-Jak się czujesz? -spytałam kierując swój wzrok na niego.
-Dobrze. -oblizał usta. -Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że mi pomogłaś. -Justin usiadł obok mnie na kanapie.
-Nie ma za co. Ashley powiedziała mi co zrobić. W ogóle... dlaczego to robisz?
Chyba nie bardzo wiedział jak odpowiedzieć na moje pytanie, bo wbił wzrok w podłogę i siedział chwilę cicho.
-Nie chcę tego robić. Ale uzależniłem się. Zacząłem to robić dawno temu, chciałbym przestać, ale nie potrafię. A na odwyk nie mam zamiaru iść.
-Może powinieneś?
-Zwariowałaś?! -uniósł swój głos, co sprawiło, że odskoczyłam. -Przepraszam... Po prostu nie mam zamiaru iść na żaden odwyk. Teraz i tak zdecydowanie ograniczam, więc jestem na dobrej drodze.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc przytaknęłam głową.
-Może powinniśmy wrócić? -spytał Justin bo chwili ciszy.
-Sądzę, że to dobry pomysł.
Około godziny 20 byliśmy już na miejscu. Ashley od razu przywitała nas pytaniami na temat Justina. To niesamowite jak zżyci są Ci ludzie. Widzę w nich przyjaźń, której ja nigdy nie zaznam. Nawet ja i Zayn nie jesteśmy tak bliskimi i troszczącymi się o siebie jak oni. No właśnie, Zayn... On chciał ze mną spędzić te wakacje. Więc dlaczego wybrałam Justina i jego przyjaciół? Ostatnio nie wiem co się ze mną dzieje.
*oczami Justina*
Jakiś głos we mnie mówi mi, że mam trzymać tą dziewczynę przy sobie i za żadne skarby nie pozwolić jej odejść. Pierwszy raz czuję coś takiego. To jest niemożliwe w moim przypadku, przecież Justin Drew Bieber się nie zakochuje. Ale Jessica jest inna niż większość dziewczyn. Inne zawsze pierwsze rzucały mi się na szyję i ciągnęły do łóżka. A Jessica mnie tak jakby odrzucała. Robię cokolwiek w mojej mocy, żeby się do niej jakoś zbliżyć. No cóż.
Wszyscy poszli już do swoich pokoi spać. Chciałem zapytać Jess czy nie zmieniła zdania, co do spania ze mną, ale zrezygnowałem. Dam jej trochę czasu i muszę bardziej jej pokazać, że nie jestem zły.
Wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka. Jak zwykle, zacząłem rozmyślać. Stwierdziłem, że jutro zrobię ognisko. Chcę się zbliżyć do Jessici. Chciałbym ją pocałować. Nigdy nie ciągnęło mnie tak do żadnej dziewczyny, jak do niej. Nigdy.
Wszyscy poszli już do swoich pokoi spać. Chciałem zapytać Jess czy nie zmieniła zdania, co do spania ze mną, ale zrezygnowałem. Dam jej trochę czasu i muszę bardziej jej pokazać, że nie jestem zły.
Wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka. Jak zwykle, zacząłem rozmyślać. Stwierdziłem, że jutro zrobię ognisko. Chcę się zbliżyć do Jessici. Chciałbym ją pocałować. Nigdy nie ciągnęło mnie tak do żadnej dziewczyny, jak do niej. Nigdy.
***
Okej, po pierwsze przepraszam, że taki krótki.
Po drugie, lepszy chyba krótki rozdział niż brak rozdziału, prawda?
Mało się dzieje, wiem, ale mam w planach jak rozwinąć akcję.
Bądźcie gotowi!
I przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale mam mało czasu.
Aleee w tym tygodniu akurat czasu mi trochę przybędzie (nie licząc weekendu)
więc postaram się napisać ciekawszy i dłuższy rozdział.
Dziękuję za cierpliwość, kocham was <3