*oczami Jessici*
Gdy poczułam jak próbuje wsunąć swój język do mojej buzi próbowałam go odepchnąć. Niestety, jest za silny i przycisnął mnie do ściany jeszcze mocniej. Nie miałam wyjścia. Spoliczkowałam go. Justin momentalnie się odsunął i przyłożył rękę do policzka, w które go uderzyłam.
-Co to kurwa miało znaczyć?! -spytał ostrym tonem.
-Co proszę? Co TO miało znaczyć?! Pocałowałeś mnie! -krzyknęłam.
-No i? Widać dużo się musisz nauczyć o tej szkole.
-Uczyć czego? Jak być dziwką? Nie, dziękuję. -zmarszczyłam brwi i lekko go pchnęłam żeby mieć jak uciec.
Podbiegłam na chwilę do Ashley, którą zobaczyłam przy stoliku.
-O, Jess.... -zaczęła, ale nie dałam jej do kończyć.
-Idę do pokoju. -rzuciłam nie zatrzymując się.
Wybiegłam szybko ze świetlicy i zaczęłam się rozglądać za moim pokojem. Gdy go znalazłam, wyjęłam kluczyk z torebki i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka i ponownie zamknęłam drzwi na klucz.
Oparłam się o ścianę i zjechałam w dół, w sposób, że usiadłam na ziemi. Przyciągnęłam kolana bliżej siebie i uniosłam głowę by spojrzeć w sufit.
Wzięłam głęboki wdech i wydech, po czym wstałam z ziemi. Weszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania.
Weszłam pod prysznic i poczułam ulgę, gdy gorąca woda zaczęła spływać po moim ciele. Wyszłam z łazienki i wzięłam jakieś spodenki i koszulkę, po czym wróciłam do łazienki, żeby się wytrzeć i założyć to na siebie.
Wyszłam z łazienki i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 2:30. Odetchnęłam i położyłam się do łóżka z nadzieję, że jak zasnę i wróci najebany Justin, to mnie nawet nie dotknie.
Jak on mógł dopuścić się do czegoś takiego? Chociaż widząc w łazience wychodzącą parę stwierdziłam, że w tej szkole to normalka. Lubię się bawić, ale nie jestem żadną dziwką...
Nagły trzask drzwi wyrwał mnie ze snu. Przetarłam oczy i zobaczyłam Justina, który wychodził z łazienki. Miał owinięty ręcznik wokół bioder, a pojedyncze kropelki wody spływały po jego ciele. Zegarek wskazywał 11:20.
-Cześć. -powiedział do mnie. I on ma czelność odzywać się do mnie po tym co wczoraj zrobił? -Nie odpowiesz mi?
-Jesteś bezczelny.
-Oł. Nie tego się spodziewałem.
-A czego? Spodziewałeś się, że będę zachowywać się normalnie po tym co wczoraj próbowałeś zrobić? -zmarszczyłam brwi.
-Widać, że jesteś tu nowa. Marna z Ciebie imprezowiczka. -chłopak wybuchnął śmiechem.
-Kocham imprezy i dobrą zabawę! Ale nie jestem dziwką. A już na pewno nie Twoją! -krzyknęłam i pobiegłam do łazienki.
Uczesałam włosy i pomalowałam się, po czym wróciłam do pokoju po ciuchy. Justin grzebał w swojej szafie w samych bokserkach. A jakbym weszła minutę wcześniej? O boże. Nie patrząc na niego wzięłam z szafy białe rurki i fioletową koszulkę z napisem 'SWAG' i wróciłam do łazienki przebrać się.
Gdy wyszłam z łazienki Justin był już ubrany. Miał czarne rurki z niskim krokiem, szarą koszulkę i czarne vansy. Poczułam na sobie jego wzrok.
-Podoba mi się Twój styl. -powiedział, co mnie lekko zdziwiło.
-yyy..dzięki?
Justin pokręcił głową i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.
Nagły trzask drzwi wyrwał mnie ze snu. Przetarłam oczy i zobaczyłam Justina, który wychodził z łazienki. Miał owinięty ręcznik wokół bioder, a pojedyncze kropelki wody spływały po jego ciele. Zegarek wskazywał 11:20.
-Cześć. -powiedział do mnie. I on ma czelność odzywać się do mnie po tym co wczoraj zrobił? -Nie odpowiesz mi?
-Jesteś bezczelny.
-Oł. Nie tego się spodziewałem.
-A czego? Spodziewałeś się, że będę zachowywać się normalnie po tym co wczoraj próbowałeś zrobić? -zmarszczyłam brwi.
-Widać, że jesteś tu nowa. Marna z Ciebie imprezowiczka. -chłopak wybuchnął śmiechem.
-Kocham imprezy i dobrą zabawę! Ale nie jestem dziwką. A już na pewno nie Twoją! -krzyknęłam i pobiegłam do łazienki.
Uczesałam włosy i pomalowałam się, po czym wróciłam do pokoju po ciuchy. Justin grzebał w swojej szafie w samych bokserkach. A jakbym weszła minutę wcześniej? O boże. Nie patrząc na niego wzięłam z szafy białe rurki i fioletową koszulkę z napisem 'SWAG' i wróciłam do łazienki przebrać się.
Gdy wyszłam z łazienki Justin był już ubrany. Miał czarne rurki z niskim krokiem, szarą koszulkę i czarne vansy. Poczułam na sobie jego wzrok.
-Podoba mi się Twój styl. -powiedział, co mnie lekko zdziwiło.
-yyy..dzięki?
Justin pokręcił głową i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.
*oczami Justina*
Wyszedłem przed akademik i oparłem się na dobrze znanej mi poręczy. Wyjąłem z kieszeni papierosa i odpaliłem go. Po chwili zobaczyłem Ashley i Ryana idących w moją stronę. Przywitałem Ashley uściskiem, a z Ryanem przybiłem żółwika.
-Jak tam wasze sprawy? -zacząłem patrząc na nich. Ta dwójka jest w sobie nieźle zakochana.
-Dobrze. -odparła Ashley uśmiechając się.
-Nawet bardzo. -dodał Ryan patrząc jej w oczy. -Też se powinieneś znaleźć dziewczynę, Bieber.
-Pojebało Cię? -spojrzałem na Ryana. -Dziewczyna równa się ograniczenia.
-To nie jest takie złe.
-Przestań.
-Nie ważne. -Ryan machnął ręką. -Co dziś robimy?
-Mam sprawdzian we wtorek. -zaczęła Ashley. -Muszę się uczyć.
-Jest sobota. Poza tym już mam dla nas plany. Zdobyłem tego trochę.
-Pierdolisz? -podskoczył Ryan.
-Ciszej. -uciszyłem go. -Chodźcie. -machnąłem ręką i zaczęliśmy iść poza teren akademika.
Przeszliśmy kilka ulic, po chwili naszym oczom ukazało się bardzo dobrze znane przez nas miejsce. Stary, opuszczony zakład pracy. Nie da się zliczyć, ile było w nim pożarów, wybuchów itp.
Przeszliśmy kawałek i otworzyliśmy drzwi prowadzące do naszego miejsca. Usiedliśmy na starym materacu, po czym wyjąłem kawałek szkła, linijkę i szklaną, cienką rurkę. Z drugiej kieszeni wyjąłem woreczek, w którym znajdował się biały proszek. Wysypałem zawartość na kawałek szkła i rozdzieliłem linijką na trzy części. Wziąłem rurkę do nosa i wciągnąłem proszek do nosa. Następnie zrobił to Ryan, a po nim Ashley.
Wszyscy poczuliśmy ulgę, jakby wszystkie problemy zniknęły.
-Mam coś jeszcze. -uśmiechnął się Ryan i wyciągnął z kieszeni jointa.
-To nie jest niebezpieczne? -spojrzała na niego Ashley. -Żeby palić marychę po tym?
-Jebać to. -odparłem i wziąłem od Ryana jointa i zapaliłem jako pierwszy. Paliliśmy z Ryanem na pół, bo Ashley stwierdziła, że nie chce. Nagle zacząłem sobie przypominać wszystko z poprzedniej nocy. Pamiętałem tylko pocałunek.
-Co za suka. -powiedziałem.
-Co?
-Jessica.
-Co zrobiła? -spytał Ryan.
-Dała mi po mordzie.
-Ja ją lubię. -Ashley wzruszyła ramionami.
-Jesteś jebnięta. -odparłem, na co Ryan zareagował surowym spojrzeniem. -Sorry.
*oczami Jessici*
Drugi raz dzisiaj usłyszałam trzaskające drzwi. W sumie zaczynam się do tego przyzwyczajać. Justin wszedł do pokoju, ale wyglądał jakoś... inaczej. Przyjrzałam się mu bliżej i zauważyłam, że ma czerwone oczy. Znam to doskonale. Palił zielsko. Chłopak śmiał się do siebie, lecz gdy na mnie spojrzał od razu spoważniał. Nic nie mówiąc zasalutował do mnie, po czym zaczął skakać między dywanem i podłogą. A raczej wyglądało to, jakby skakał z dywanu na podłogę.
-Co ty robisz? -w końcu spytałam.
-Skaczę na bungee. -odpowiedział mi, nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. -Nie śmiej się! A jak zginę? -spytał bardzo poważny. Starałam się opanować swój śmiech.
Wyrządził mi krzywdę, ale jak mu teraz pomogę, to jutro i tak nie będzie tego pamiętał. Westchnęłam głęboko i podeszłam do niego, po czym złapałam go za ramię i zaprowadziłam do jego łóżka. Położyłam go na nim i zdjęłam mu buty. Nie protestował i nic nie mówił. Okryłam go kołdrą i odeszłam kilka kroków.
-Może dołączysz? -usłyszałam głos Justina. Brzmiał zachęcająco poprzez jego głos z lekką chrypką.
-Nie. -odmówiłam mimo gęsiej skórki, jaką dostałam.
-Twoja strata. -wzruszył ramionami i nim się obejrzałam, chłopak już spał.
-Co ty robisz? -w końcu spytałam.
-Skaczę na bungee. -odpowiedział mi, nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. -Nie śmiej się! A jak zginę? -spytał bardzo poważny. Starałam się opanować swój śmiech.
Wyrządził mi krzywdę, ale jak mu teraz pomogę, to jutro i tak nie będzie tego pamiętał. Westchnęłam głęboko i podeszłam do niego, po czym złapałam go za ramię i zaprowadziłam do jego łóżka. Położyłam go na nim i zdjęłam mu buty. Nie protestował i nic nie mówił. Okryłam go kołdrą i odeszłam kilka kroków.
-Może dołączysz? -usłyszałam głos Justina. Brzmiał zachęcająco poprzez jego głos z lekką chrypką.
-Nie. -odmówiłam mimo gęsiej skórki, jaką dostałam.
-Twoja strata. -wzruszył ramionami i nim się obejrzałam, chłopak już spał.
***
Jeeeeest!
I jak się podoba?
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, gdy mówicie, że podoba wam się to opowiadanie!
Kocham was! <3